baltowcom |
Wysłany: Sob 7:36, 16 Lut 2008 Temat postu: Gra o dinozaury |
|
KONFLIKT. Kto wybuduje park jurajski? Trwa wojna o dinozaury pod Rogowem k. Żnina. Rodzina przedsiębiorców z Gąsawy próbuje blokować budowę parku jurajskiego przez biznesmena z Wrocławia. W sprawę wciągnięty został dyrektor Muzeum Archeologicznego w Biskupinie. Bohaterami konfliktu są: Tomasz Szarski - wrocławski biznesmen, który w Rogowie buduje park dinozaurów, Jacek Sobolewski - lokalny przedsiębiorca, który wraz ze Stowarzyszeniem "Delta" z Bałtowa chce postawić konkurencyjny park gigantów w Biskupinie i wszelkimi sposobami próbuje zablokować rogowską inwestycję oraz Wiesław Zajączkowski - dyrektor biskupińskiego muzeum. Jacek Sobolewski to jeden z członków bardzo przedsiębiorczej rodziny z Gąsawy. Jego ojciec - Henryk Sobolewski jest prezesem Gospodarstwa Rybackiego w Łysininie - spółki dzierżawiącej większość pałuckich jezior, większa część rodziny związała się jednak z Biskupinem. Prowadzą tu pięć z sześciu punktów gastronomicznych, dwa schroniska z miejscami noclegowymi. Mają też sporo ziemi otaczającej rezerwat. Właśnie na tej ziemi Jacek Sobolewski ze spółką "Delta" chce postawić park dinozaurów (wcześniej planował budowę ośrodka sportów motorowodnych i rybactwa). Nie zgadza się na to jednak dyrektor muzeum. Sobolewscy uznali więc, że trzeba na Zajączkowskiego "znaleźć haka". Zagrożenie katastrofą budowlaną? Jacek Sobolewski od dłuższego czasu gromadzi dokumentację dotyczącą przebudowy biskupińskiego grodu (projekt finansowany w większości z funduszy unijnych). Ostatnio zorientował się, że muzealnicy nie dopełnili m.in. procedur związanych z cząstkowym odbiorem przez nadzór wybudowanych już obiektów. Uznał więc, że grozi to katastrofą budowlaną, zagrożone jest życie zwiedzających rekonstrukcję turystów. O wszystkim poinformował Urząd Marszałkowski, Urząd Wojewódzki, wojewódzkiego konserwatora zabytków, Nadzór Budowlany. Nie zapomniał też o piśmie do ministra kultury. Te działania nie przyniosły spodziewanych rezultatów. Zamiast dyscyplinarnego zwolnienia Zajączkowski otrzymał jedynie polecenie uzupełnienia dokumentacji. Korupcja z samochodem w tle Pałucki biznesmen podjął więc kolejną próbę zdyskredytowania szefa muzeum. Postanowił nagłośnić sprawę użytkowanego przez biskupińskich archeologów samochodu i skompro- mitować uwikłanych w korupcyjne układy Tomasza Szarskiego i Wiesława Zajączkowskiego. Jako medium wybrał TVN, której dziennikarze pod pretekstem realizacji materiału o budowie parku dinozaurów w Rogowie postanowili przyjrzeć się Muzeum Archeologicznemu w Biskupinie. Samochód - opla vectrę - muzeum otrzymało w użytkowanie w 2001 r. od Tomasza Szarskiego. - Wszystko się zgadza - mówi Szarski. - Z tą placówką współpracuję od dłuższego czasu. Korzystałem z gościny - nie widzę w takim zachowaniu nic zdrożnego. Tym bardziej, że samochodu nie otrzymał bezpośrednio Wiesław Zajączkowski, tylko muzeum. Korzystali z niego wszyscy pracownicy tej placówki. Kilka dni temu muzealnicy postanowili jednak sprawę użyczenia samochodu zakończyć. - Zmęczyły nas nieustanne ataki Jacka Sobolewskiego oraz innych członków jego rodziny, którzy we wszystkim węszyli sensację. Kupiliśmy więc auto, które na 8 tysięcy złotych wycenił rzeczoznawca. Samochód jest już przerejestrowany, na tablicach są litery CZN. Nowy właściciel zapomniał jednak o wymianie naklejek znajdujących się za przednią szybą. I to doprowadziło do kolejnej awantury. - Byli u mnie akurat dziennikarze TVN, kiedy pojawiła się policja - opowiada Wiesław Zajączkowski. - Policjanci przyznali, że otrzymali zgłoszenie o aucie, którego tablica rejestracyjna różni się od nalepki. Muszą więc sprawdzić, czy przypadkiem nie jest kradzione. Oczywiście nie było... Jestem jednak pewien, że za wizytą policji stoi Jacek Sobolewski. Nie jest przypadkiem, że dziennikarze TVN przebywali w biurze jeszcze kilkadziesiąt minut po przeprowadzonej ze mną rozmowie. Wiedzieli o przyjeździe policji. - Nie mam z tym nic wspólnego - zarzeka się Jacek Sobolewski. - Choć przyznaję, że TVN rozmawiał również ze mną. Spowiedź u marszałka "Wyciągnięcie" sprawy użyczenia zaowocowało jednak podejrzeniami o korupcję. Pojawiły się pytania: w jakim celu prywatna firma użycza państwowej instytucji auto? Czy niechęć Wiesława Zajączkowskiego do budowy Parku Dinozaurów w Biskupinie nie jest przypadkiem próbą "odwdzięczenia" się wrocławskiemu biznesmenowi i zapewnienia mu "dinozaurowej wyłączności" na tym terenie? - Użyczenie było swoistą wymianą barterową - tłumaczy Zajączkowski. - Doszło do niego w 2001 roku. Rozsypał nam się wówczas muzealny opel omega, nie mieliśmy pieniędzy na kupno nowego auta. Tomasz Szarski zaproponował nam umowę, która wydała nam się korzystna. Auto użytkowaliśmy w zamian za udostępnienie 2 razy w roku po 14 dni pokoju gościnnego, umożliwienie bezpłatnego reklamowania wydawnictw podczas Festynu Archeologicznego w Biskupinie. Jeśli zaś chodzi o wydawnictwa - wszystkie wydawane przez MA w Biskupinie realizowane są zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Dodam, że tylko w zeszłym roku z tytułu sprzedaży wydawnictw "ZET" Tomasza Szarskiego muzeum zarobiło 22 tysiące złotych. Wiesław Zajączkowski z użytkowania opla "spowiadał" się wczoraj przed marszałkiem województwa Waldemarem Achramowiczem (muzeum jest jednostką Urzędu Marszałkowskiego). - Dostałem 2 dni na sporządzenie bilansu naszej współpracy z firmą Tomasza Szarskiego. Od tego będzie zależał dalszy bieg sprawy. Cieszę się z tego, bo będę mógł udowodnić, że współpraca była jednak korzystniejsza dla muzeum. Wracając zaś do "odwdzięczania" się i blokowania budowy Parku Dinozaurów przy rezerwacie. W chwili, kiedy otrzymaliśmy samochód nikt w Polsce o tym nawet nie myślał - mówi Zajączkowski. Marszałek Achramowicz nie chce się na ten temat na razie wypowiadać. Szef biskupińskiego muzeum reportażu TVN jeszcze nie oglądał, niemniej już teraz zapowiada, że jeśli tylko muzeum lub jego osoba zostanie postawiona w złym świetle - złoży przeciw stacji pozew o naruszenie dóbr osobistych. Postać z toporem Jacek Sobolewski działa tymczasem na kolejnym froncie. We wtorkowy wieczór Tomasz Szarski zauważył go na terenie swej budowy z... toporem. Zaraz też odkrył ścięte świeżo dwa drzewa. - Oczywiście, że rozpoznałem postać z toporem. Zaraz też zawiadomiłem o tym policję, złożyłem wniosek o ściganie i ukaranie sprawcy. Ale i Jacek Sobolewski poinformował policję o nielegalnej wycince drzew w Rogowie. Tym razem dokonanej - jak twierdzi - przez pracowników Szarskiego. - Wszystko sfotografowałem. Mam dowody. A mój pobyt w wieczorem w Rogowie to wierutna bzdura. Byłem tam, ale wcześniej i to wraz z policjantami. Jako pełnomocnik prezesa Gospodarstwa Rybackiego w Łysininie musiałem sprawdzić skargi wędkarzy, którym budowa parku w Rogowie uniemożliwia dotarcie do brzegu jeziora. Policja przyznaje, że prowadzi w tej sprawie dochodzenie, jednak ze względu na dobro śledztwa nie chce zdradzać szczegółów. Pikanterii sprawie dodaje fakt, iż jeszcze wczoraj rano Jacek Sobolewski był w żnińskim sądzie, w którym toczy się przeciw niemu sprawa o... nielegalną wycinkę drzew nad jeziorem w Pniewach (gm. Gąsawa). Komuś bardzo zależy - Odnoszę wrażenie, że komuś bardzo zależy na tym, by Park Dinozaurów w Rogowie jednak nie powstał - ocenia sytuację Józef Sosnowski - wójt gminy Rogowo. - Jeśli Szarski się podda, będzie to dla nas niepowetowana strata. Michał Woźniak
http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/PO/20060622/REGION/106220358&SearchID=7330798007674[url][/url] |
|